czwartek, 26 czerwca 2014

Ostatni dzień pobytu w Pieninach.

Siąpi i siąpi jednak pomiędzy kroplami deszczu wyruszyliśmy  zwiedzać najbliższą okolicę.

zmieniłam zdjęcie , zamiast mojego wstawiłam zdjęcie figurek, które stoją w sromowickich ogrodach


Chwileczka na wystawie, kilka zdjęć i ruszamy dalej


w stronę Trzech Koron,


doszłam do schroniska


i jeszcze troszkę wyżej .
Za schroniskiem przy  bacówce oczywiście znowu kupiliśmy serki

te kupiliśmy wcześniej w Niedzicy

schronisko od strony bacówki

Najłatwiejszy szlak na Trzy korony (żółty) od wczoraj jest oficjalnie zamknięty, usuwają skutki jakiegoś huraganu.
Co prawda baca mówił, że robotnicy przepuszczają turystów, ale ja wybrałam się na spacer z jedną kulą . Gdybym miała dwie pokusilibyśmy się , by pójść chociaż kawałeczek.

Trzy Korony zdobyłam, ale tylko schronisko, a nie szczyt ;-)

Jutro ruszamy dalej, do Wrocławia. 

środa, 25 czerwca 2014

Dunajec w słońcu i w deszczu zdobyłam.

Dwa razy rozmawialiśmy z flisakami zanim zdecydowaliśmy - to dzisiaj tzn w środę płyniemy tratwą .
 Okazało się , że chętnych na spływ było mało. Większość pojechała chyba do początkowej przystani.


Byliśmy obecni przy składaniu  tratwy

 Wypiłam nad wodą kawę i obejrzałam chyba ponad 20 płynących polskich i słowackich zapełnionych po brzegi ( Słowacy niestety biorą więcej osób niż zezwalają na to przepisy) tratw.
I po 1,5 godzinnym oczekiwaniu zebrało się 8 osób i popłynęliśmy.






 Nasz gawędziarz, widać po jego minie, że opowiada kolejną anegdotę.


Widoki były cudne.
Woda czasami płynęła płynęła leniwie, częściej jednak była wzburzona.


Świeciło piękne słońce, by w pewnym momencie schować się za dużą czarną chmurą. Zaczęła się ulewa.
Skończyło się robienie zdjęć. Opatuleni pelerynami i tak oglądaliśmy mimo deszczu  cudne widoki.
Dopłynęliśmy do Szczawnicy
Zziębnięci  wpadliśmy na grzane wino.
Po krótkim spacerze ulicami miasta zrezygnowaliśmy ze zwiedzania bo znowu mocno padało.
Busikiem wróciliśmy do Sromowiec Niżnych.
Resztę dnia spędziłam na leniuchowaniu :-)

Krościenko, Czorsztyn, Niedzica - tam byłam.

Z takim zapałem jechaliśmy w góry,że dojechaliśmy z prawie pustym bakiem. Trzeba było go napełnić , pojechaliśmy we wtorek po paliwo do Krościenka nad Dunajcem. Oprócz benzyny kupiliśmy owoce i ... Oczywiście coś dla mnie, to coś to kawałek góralskiego materiału. Oczywiście ogromny wybór spowodował, że kupiłam za mało ;-)
Ja chcę więcej i chyba  znowu tam pojedziemy .

Następnie był Czorsztyn, pogawędka z bardzo miłym panem parkingowym i zwiedzanie zamku .
Same ruiny, ale jakie fotogeniczne.

 Do zamku pod górkę doszłam przed Ślubnym, musiałam go wołać .


Tu kiedyś była kuchnia.
Przeczytaliśmy jeszcze kilka takich tabliczek. Pooglądaliśmy śliczne widoki.
 Pochodziliśmy schodkami w górę i w dół po zamku i skierowaliśmy się do wyjścia .

.
Gdy tam gdzie jesteśmy jest troszkę wody i pływa po niej jakiś statek, my wyruszamy w rejs.
 Nie inaczej było na zalewie Czorsztyńskim. Po przybyciu do Niedzicy , wypiciu kawki i zjedzeniu kawałka okrutnie smacznego jabłecznika skierowaliśmy kroki na przystań.

 Tak wygląda zamek czorsztyński widziany od strony jeziora

a tak zamek w Niedzicy zwany Dunajcem.
Rejs trwał prawie godzinkę.

Na zamku próbowałam wzrokiem ogarnąć całość, nawet te miejsca , które nie były udostępnione do zwiedzania

Pokonując różne schody dotarłam na taras widokowy. Długo musiałam sapać, by wyrównać oddech. Jak widać włos nadal miałam zmierzwiony i przekrzywiony kapelusik.
Za mną widać zaporę.
 Zmęczona już byłam bardzo, chciałam się położyć


posiedzieć 


a potem z tym wojem napić się tego co miał w kuflach :-)

Ślubny w pewnym momencie miał mnie już dosyć i znalazł takie miejsce .



Troszkę postraszył,


Próbował nawet zakuć w dyby


więc skruszona podążyłam do wyjścia spoglądając jeszcze przez jedno z okien na dachy zamku


Mimo zmęczenia bardzo żałowałam, że nie mogłam pójść na basztę. Niestety nigdy nie była udostępniona do zwiedzania.

Nasz wyjazd był bardzo spontaniczny. Nie pisałam o nim wcześniej na blogu, bo nie wiedziałam co Ślubny wymyśli. Nie planowałam więc żadnych spotkań blogowych . Będę musiała to nadrobić następnym razem ;-)

poniedziałek, 23 czerwca 2014

Przejechałam Polskę całą !

Wyjechaliśmy z domu we wtorek .
Po drodze były dwa dni w Kaliszu , tak bardzo rodzinnie ;-)
Potem od czwartku do niedzieli byliśmy w Rogoźniku ( woj śląskie) , brzydka pogoda, ale sporo fajnych ludzi .
 Mieszkaliśmy w zajeździe blisko lotniska w Pyrzowicach. Byłam jedyną osobą we wsi Tąpkowice, która z zadartą głową oglądała startujące samoloty.
Ślubny był zajęty sędziowaniem ale znalazł chwileczkę czasu dla mnie i zobaczyłam bazylikę w Piekarach Śląskich.

Niestety było już późno, robiło się ciemno i nie wypiliśmy kawy w Ogrodzie Anioła .

W niedzielę po południu pojechaliśmy w Pieniny.
Obiad zjedliśmy w "Estragonie" w Makowie Podhalańskim. Pychotka !
Jesteśmy w Sromowcach Niżnych. Wreszcie zobaczę Czorsztyn i Niedzicę, popłynę przełomem Dunajca. Połazimy w miarę możliwości (moich ) po Pieninach.
Mieszkamy tuż pod Trzema Koronami, jednak nie pójdziemy tam, dla mnie za trudna trasa.


 Trzy Korony są bardziej w lewo, z okna ich nie widać ;-( 

Dzisiaj była piękna słoneczna pogoda .
Przeszliśmy kładką przez Dunajec i zwiedziliśmy Czerwony Klasztor na Słowacji.
Połaziliśmy po Sromowcach, zasięgnęliśmy informacji o spływie Dunajcem. Popróbowaliśmy kwaśnicy. ( tutaj nazywają ją juchą , wcale nam nie smakowała )

Troszkę robię sukienkę, ale Ślubny wciąga mnie do rozmowy i wtedy się mylę.
Chwytam więc  szydełko i robię  african flowers .

Za dużo atrakcji, za szybko wszystko się dzieje .


poniedziałek, 16 czerwca 2014

Imbryczek SALowy wyszyłam

Już od kilku dni imbryczek , który wyszywałam biorąc udział w SALu czeka na pokazanie.
Pogoda w kratkę. Gdy jest ładna jestem najczęściej poza domem, gdy przypomina mi się, że trzeba zrobić zdjęcia jest ciemno, pochmurnie, albo po prostu nie mam nastroju :-)
Dzisiaj robiłam zdjęcia na balkonie, troszkę świeci słońce , a więc pogoda odpowiednia (wydawało by się )
A muszę napisać,że wyszywałam na białym lnie, nie niebieskim ;-)



Nie prasowane, bo nie prane - te czynności wykonam, gdy będę wiedziała dokładnie w jaki sposób wykorzystam wyszyty wzorek
Wychodząc dzisiaj na balkon zauważyłam,że w mojej glinianej misie leży kilka fajek Ślubnego.
Panoszą się wszędzie !

niedziela, 15 czerwca 2014

Minął dzień robótkowania w miejscu publicznym

Bardzo się przygotowałam do tego dnia. Kupiłam nawet kapelusz, by moje lico nie narazić na zbytnie opalenie się.
Wiało, było zimno!
Pojechałam do Ustki, a tam jeszcze gorzej.
Wpadłam na kawkę (przy okazji na obiad się załapałam) do Przyjaciółki i u niej troszkę szydełkowałam. Właściwie to składałam w całość moje sówki.



Chciałam napisać,że trzy sówki ujrzały dziś światło dzienne , ale to nieprawda. Dwie śpią ;-)

Dzięki uprzejmości jednego, zupełnie obcego mi pana  mam zdjęcia z aerobiku na rowerze w wodzie.


Nie wiedziałam,że ćwiczenie w wodzie tak bardzo wysusza gardło. Woda w butelce bardzo się przydaje .

sobota, 14 czerwca 2014

Rozalia w ogrodzie


Na półki powróciła   odświeżona Rozalia w ogrodzie.
Na blogu Studio75właśnie trwa rozdawajka .

środa, 11 czerwca 2014

Blog Hop !


Na www.Agateria. pl premiera nowych wyrobów, już można kupić również tekturowe wycinanki



"To możliwość spełniania marzeń sprawia , że życie jest tak fascynujące "

wtorek, 10 czerwca 2014

Drugi Blog Hop z Wycinanką .

Zapisałam sie do zabawy nie za bardzo licząc na szczęście ale nie ominęło mnie, to ja byłam szczęściarą, która zdobyła główną  nagrodę !
 Od wczoraj wycinanki z Wycinanki są u mnie .
Dziękuję bardzo!

najpierw z opakowania wyjęłam pudełeczko

z niego wysypały się wycinanki

wszystkie świetne

bardzo fajne, prawda?

Ja odkurzyłam druty i zaczęłam dziergać .


Zobaczymy jak się wszystko  rozwinie, coś z tej bawełny na pewno powstanie. Chciałabym jednak nie coś ale sukienkę

(zupa z poprzedniego wpisu, to zupa ze świeżych ogórków)

niedziela, 8 czerwca 2014

Weeked już prawie minął.

Sobota

 Pojechaliśmy na grill w pięknym miejscu  i w świetnym towarzystwie. A do tego ekstra jedzenie. 
Jeszcze dzisiaj mam w ustach smak zupy, którą uraczyła nas gospodyni , o karkówce i zawijaskach drobiowych też muszę wspomnieć. Moje ciasta, zwłaszcza sernik na zimno z galaretką również smakował i to nie tylko mnie.



Przepisu na zupę nie podam, jeżeli jednak pojedziecie do Jarosławca i zamieszkacie w Salwadorze poproście właścicielkę o niego
Może dostaniecie ;-)


maki, orliki, róże ...

Skusiłam sie, by zrobić kilka zdjęć kwiatom rosnącym wkoło pensjonatu .

Bardzo mi się tam podoba, sama wynajęłabym  pokój, ale to by było chyba śmieszne... Mieszkam przecież tak blisko morza ;-)

Wieczorem na krzyżyki już nie miałam ochoty, zaczęłam szydełkować sówki i może kotki, bo na razie powstają kadłubki .


Niedziela

Ranek biegł leniwie, ale wreszcie uzgodniliśmy ze Ślubnym nasz urlop.
Trasa ustalona , rodzinka zawiadomiona, hotele tam gdzie rodzinki nie ma zarezerwowane.
Cieszę się na ten wyjazd , bo wreszcie popłynę przełomem Dunajca , zwiedzę Czorsztyn i Niedzicę.

W Swołowie dzisiaj było "Szparagowe święto"
Wybraliśmy się  chyba za wcześnie. Około południa nie było jeszcze występów, kupiłam tylko wędzony ser kozi i szparagi, które, jak przyznał się pan je sprzedający zbierane były trzy doby temu.

słuchaliśmy koncertu w wykonaniu żab

czy była czynna ? chyba tak

piękna trawa wkoło a kozy obsiadły kupkę obornika
 Zrobiłam kilka zdjęć, pogadaliśmy z panem w kuźni i wróciliśmy do domu. Ktoś sie ucieszył,że zwolniliśmy miejsce do parkowania , bo  jak zawsze tam na imprezkach były tłumy.
A jutro będzie zupa, a może zapiekane szparagi?

Dzisiaj już chwyciłam do ręki tamborek.
Wyszywam czajniczek , oj jeszcze zostało mi sporo krzyżyków do postawienia.


Wciąż zmieniam pomysły na zagospodarowanie czajniczka.