niedziela, 25 maja 2014

Poległam :-(

Zapisałam się u Judyty na koci SAL . Maj sie już prawie kończy, a ja z moim kotkiem w polu.
Usiadłam raz . Zrobiłam troszkę , nawet się pochwaliłam,że coś wyszywam. Tu kliknij !
Właściwie to nie klikaj, bo nie ma co oglądać.
Jeszcze raz posiedziałam prawie trzy godzinki i stwierdziłam, że ja aż tak bardzo tego kociego kalendarza nie chcę, by wzrok i nerwy nadwyrężać.


Rozłożyłam tamborek na części pierwsze, schowałam mulinę a te troszkę postawionych  już krzyżyków wycięłam z kawałkiem kanwy.
Równocześnie zapisałam sie na SAL z imbryczkiem w tle, też u Judyty
Wszystko mam przygotowane, ten haft na pewno wyszyję :-) nie przeraża mnie ;-)
Już troszkę zaczęłam.

Rano w sobotę pojechałam do Ustki.
Jak tam jeszcze pusto.


 Na nabrzeżu trwa remont
 

Przeszłam kładką na zachodnią stronę do Ślubnego, czekał tam na mnie.

Poopalałam się siedząc na murku. Obserwowałam studentów Ślubnego, kursantów kursu motorowego jak ćwiczyli dobijanie do kei. Wyjątkowo byłam bez robótki.
Właśnie tam rozmyślając sobie o wszystkim i o niczym postanowiłam wycofać się z wyszywania całej masy maluteńkich półkrzyżyków, jakoś się Judycie wytłumaczę .
Obiecuję, że innym wyszywającym będę mocno  kibicować .

Teniu, Alicjo to nie mój pomysł , ja też go odgapiłam
Eve Jank , gdyby to była butelka po wodzie mineralnej rozgrzany drut wystarczyłby. Próbowałam robić otwory ręczną wiertarką, ale nie była to przyjemna praca, a ja na takie się ostatnio nastawiam ;-)
Dlatego też Ilono skorzystałam z podpowiedzi Ślubnego. Udostępnia mi swoje zabawki (czytaj narzędzia) to i z porad korzystam.
Anno  , Renka , Caro-Art dziękuję.
Kobieto blogująca - witam u mnie .

8 komentarzy:

  1. Basiu i zgaddzam sie z Tobą w 100%. Nic na siłę rekodzieło ma nam sprawic przyjenośc a nie dołowac , że czegos tam nie zrobiłysmy na czas. Przyszło lato trzeba się wystawic do słonka póki jest a nie slęczeć nad krzyzykami/ A jak Ci się znudzi nic nierobienie z ochotą weźmiesz do ręki nawet krzyżyki czego Ci z całego serca życzę.
    Pozdrawiam i miłego słonecznego tygodnia

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie ma co się męczyć :) Mnie jakoś też przerażają te kotki nawet jeszcze do majowego nie usiadłam. Zresztą zgadzam się z Anią rękodzieło ma być przyjemnością a nie męczarnią :) A co do imbryczka to robi się fajnie i szybciutko ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Podziwiam cuda krzyżykowe , ale nie lubię robić niczego pod przymusem nawet dobrowolnym . Moje hobby moja przyjemność .Dlatego tez nie przepadam za pracami na zamówienie , czasami tylko żeby sfinansować zakup nowych nici .Zazdroszczę ci tego nadmorskiego spaceru . Jeszcze pusto ,ale jak konczy sie sezon i tlumy znikają to tez chyba kazdy oddycha z ulga .

    OdpowiedzUsuń
  4. Czasami tak jest,ze mimo dobrych chęci nie dajemy rady,jak ja dobrze to znam,Jestem pewna,że zrobisz jeszcze wiele pięknych rzeczy wzbudzając we wszystkich zachwyt.
    Przydałby mi się taki spacer.... ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja podziwiam każdego kto haftuje z czarno-białego schematu. Mnie aż oczy bolą. Muszę mieć kolorowy. Ciekawa jestem haftu z imbryczkiem. Zazdroszczę tego spaceru po Ustce:) Całe lata nie byłam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Oj jak mi wstyd, ze dopiero teraz pisze, ale lepiej pozno niz wcale :) Taka zaganiana jestem przy moich dziewczynkach, ze zapomnialam podziekowac, za prezencik od Ciebie :) Kurki sa przesliczne i pieknie wygladaly na naszym swiatecznym stole! Dziekuje bardzo i serdecznie pozdrawiam!!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja na razie SAL wyszywam mam nadzieję, że uda mi się cały zrobić:))

    OdpowiedzUsuń
  8. oj ja tak mam często, zaczynam jakiś haft i nagle koniec, stop, nie ruszę z miejsca choćby nie wiem co:)) powodzenia w nowym salu!:) fajna wycieczka! pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń